środa, 27 maja 2015

134. Ja (nie) świecę!!!!!!

Pierwsze naświetlania za mną.
Nie rozpadłam się
Nie świecę nawet jak ufoludek
Jedyną niedogodnością jest wariactwo umysłu, który wmawa mi, że sffffędzi
taaaaaa, jaaassssssne!

Moje Dzięcię rozbudowuje swój repertuar komunikacyjny
- mamaaaa! mniam! chcesz!
Uwielbiam być świadkiem Jej każdego dnia
Wciąż mnie zadziwia jak z nieopierzonego gapcia zamienia się w małego rozumnego człowieka
uczy się wszystkiego od zera
zaczyna rozumieć co się do Niej mówi
Ba! sama komunikuje!
i ma swoje zamysły, pragnienia chwili, humory
Zapisuje się ta pusta kartka
niesamowite....


poniedziałek, 25 maja 2015

133. Truskafffffkowo mi!

Niniejszym otwieram sezon truskawkowy w domu Głowackich!!!
Truskawki ze śmietaną
Truskawki z naleśnikami
Truskawki podjadane
z nienacka
Od niechcenia
Truskawki z makaronem i śmietaną
Truskawki z ryżem
Gooooooframi i bitą śmietaną
Truskafffffkowa tarta!!!!!!

Jeszcze jakieś smaczne propozycje?
Lubicie????
Ja jakby z każdym rokiem coraz bardziej ;-)

niedziela, 24 maja 2015

132. Żałuję...

... co najmniej kilka razy dziennie,
że tak późno zostałam mamą
mam poczucie zmarnowania mnóstwa dni szczęścia

żałuję...
że będę mamą "tylko" jednego Skarba
że już nigdy nie poczuję pod swym sercem rozwijającego się życia
że już nigdy nie nakarmię żadnej Kruszynki pachnącą słodkim mlekiem piersią

zdaję sobie sprawę, że i tak mam szczęście

po prostu mój apetyt urósł w miarę jedzenia...
pewnie do końca swych dni pozostanę głodna

bycie mamą jest najlepszym co mnie spotkało

kiedykolwiek




sobota, 23 maja 2015

131. Mistrz ciętej riposty

Po półgodzinnych daremnych próbach uspania Małej, wybucham...
- Ada śpij! Bo wyjdę z siebie!!!
- Papaaaaaaaa!
Chichoczę i już nie umiem tego nawet ukryć.

A na życzenie Owocka wygrzebałam...

piątek, 22 maja 2015

130. Łóżkowe manipulacje

Wspomniałam już, że mój operacyjny pobyt w szpitalu zaowocował całkowitym wyjściem naszej Małej Myszki z małżeńskiego łoża??
Dzielna była przez cały okrągły miesiąc, a ja miałam miejsce na zmuszanie się do spania z panem klinem.

Aż wybił kolejny, trzynasty dzień miesiąca...
Szczepienie i gorączka. Czyli do mamy... kolejne dwie noce.
następnie pobudka o 5 z nieustępliwym żądaniem zaśnięcia w ramionach Taty
kilkukrotna pobudka o 4
kolejne noce... coraz wcześniej i wcześniej

czy to nie pachnie manipulacją do osiągnięcia swoich niecnych zamiarów?
czy urocza Mała Myszka nie trenuje czasem uporu maniaka?

wygodniej mi wytłumaczyć sobie, że po prostu w ostatnich dniach, będąc głównie u Dziadków, tęskni
nocami rekompensując sobie brak obecnej dotąd niemalże zawsze Mamy...
w innym przypadku musiałabym podjąć kolejną walkę o wyprowadzkę z łóżka
a nie mam jakoś weny
i siły


wystawiacie łebki do słońca?
sycicie się każdą chwilą wiosny?
korzystajcie łapczywie
życie bywa krótkie




czwartek, 21 maja 2015

129. Wolność w małżeństwie



Skoro ni mam pomysłu na posta, to chociaż się pośmiejmy...

Pewna para świeżo po ślubie.
Mąż w żonie zakochany nabrał ochoty na spotkanie z kumplami w ich ulubionym barze.
- Kochanie wychodzę, ale wrócę niedługo.
- A dokąd idziesz misiaczku?
- Idę do baru ślicznotko, mam ochotę na małe piwko.
- Chcesz piwko ukochany? - żona otwiera lodówkę i prezentuje mu 10 różnych gatunków piw.
Mąż zaskoczony - tak tak cukiereczku, ale w barze, no wiesz, te kufle..
- Chcesz schłodzony kufel? Nie ma problemu. Proszę.
Mąż blady z wrażenia nie daje za wygraną;
- No tak skarbie, ale wiesz w barach mają takie świetne przystawki, nie będę długo obiecuję.
- Masz ochotę na przystawki niedźwiadku? - żona wyciąga słone paluszki, chipsy, orzeszki.
- Ale kochanie... w barze .. wiesz.. te męskie gadki, przekleństwa, niewyszukany język..
- Chcesz przekleństw moje ciasteczko? - zatem pij to k**ewskie piwo, z jeba*ego kufla, żryj pier**lone przystawki Jesteś teraz do h.. ciężkiego żonaty i nigdzie k**wa nie wyjdziesz! Pojąłeś skur**synu?

A Wy dajecie swoim połówkom trochę wolności? Ja swojego zniewoliłam niezawodnym argumentem...
"mam raka!!"

No dobra... Żartuję tylko... :-D

wtorek, 19 maja 2015

127. Co może przynieść...

Im więcej czytam o radio, tym bardziej mam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie.

Wiele już za mną.
Zdążyłam trochę zapomnieć o przykrych chwilach ostatniego pół roku.
Ledwo co oswoiłam nową rzeczywistość.
Nową mnie.
Wreszcie wróciłam do życia wśród ludzi.
Przychodzą pierwsze małe sukcesy mojej pracy nad niesforną ręką...

I znów wracam na starą ścieżkę.
Mam nadzieję, że nie zderzę się na niej z żadnym czołgiem
A po dotarciu do celu już nigdy nie przyjdzie mi kroczyć nią
Samej lub w jakimkolwiek towarzystwie.

poniedziałek, 18 maja 2015

126. Solarka

I tak już wszystko wiadomo...
W następną środę zaczynam wakacje w Otwocku. Cieplutkie promienie opalą mnie na boski heban...

Czego nie zrobię by w końcu powiedzieć...
WYLECZYŁAM się z raka???
Proszę niebiosa bym zniosła to tak dobrze jak chemię i operację.
By ominęły mnie wszystkie podłe skutki uboczne. A co!? Jak prosić to po całości!!! ;-)
Kciukasy tysz nie zaszkodzą. Niech Wasza moc będzie znów ze mną!


niedziela, 17 maja 2015

125. Ho Hey!!!

Mój Mąż ma talent do wyszukiwania fajnych kawałków.
Kiedyś wynalazł zamieszczony poniżej.
Więc i Wy Czytacze uraczcie swoje ucha tym zacnyn kawałkiem :-D

Ciekawy weekend miałam i padam na twarz po dzisiejszym dniu.

Jutro ostateczne decyzje zapadną czy ponaświetlać mnie jeszcze.
Taaaak dla hecy
i żebym się nie znudziła tą mozolną rehabilitacją
i pewnie jeszcze aby zrobiło się nerwowo, że nie podnoszę wciąż łapy tak jak będzie wymagał tego radioterapeuta...

Eh...

piątek, 15 maja 2015

124. Madejowe łoże Pani L.



Ręka ewidentnie potrzebowała surowej dyscypliny! Pani Lidia wzięła mnie w maszynę tortur, jaką stanowią jej dłonie i wreszcie, od momentu załamania formy, widzę maleńki postęp.
Bolesnej pracy jeszcze wiele przede mną, ale kompletnie inaczej pracuje się gdy w końcu widać efekty :-D:-D:-D

Wreszcie udało mi się zrealizować receptę łaskawego eNeFZetu... Znów zaczęłam przypominać kobietę...przynajmniej w ubraniu...
Ale nie dopatrujcie się w powyższym wyznaniu braku akceptacji mojego obecnego wyglądu. Wszystko mam już w tej kwestii z sobą dogadane i w głowie ułożone.
Niemniej...
nachodzi mnie czasem tęsknota

i dziwna


nostalgia...

środa, 13 maja 2015

123 i pół. czyli Kasia dla Mel ;-)

123. Skłamałam...



...ale nieświadomie ;-)
Odszczekuję nieruchomą bliznę. Nieustanne macanie, ugniatanie, masowanie pomogły ;-)

Zdaniem jednego psora najpewniej nie uda mi się uciec przed radio... ale ostateczna decyzja dopiero w poniedziałek...
problemem jest niestety fakt, że w obecnym stanie nie podniese łapy tak by poprawnie naświetlić pachę...


wtorek, 12 maja 2015

122. Siedem nieszczęść

Pierwsze...
drewniana łapa

Drugie...
pacha upierdzielona przez wściekłego lwa

Trzecie...
potwierdzone członkostwo w klubie samobójców, czyli zespół sznura
(dla niewtajemniczonych polecam zajrzeć do komenci pod poprzednim postem)

Czwarte...
nieruchoma blizna
(sic! kiedy to się stało??????)

Piąte...
nicsamaniemogęimamtegodość

Szóste...
boli boli ciągle boli...

Siódme...
narobić se kichy i poryczeć się na grupowej psychoterapii
(a myślałam, żem taki dzielny kozak!)

Oto ja..



I wiem...
wiem, że to minie
ale na razie jest chwilami do dupy
zaszywam się wtedy w koc
jakby mnie nie było...





poniedziałek, 11 maja 2015

121. Lepiej... wcale niż późno..

Rozpoczęłam rehabilitację :-D
Bloczki (ćwiczenia w odciążeniu) dały mi się we znaki. Leżę wypompowana u Mam. Energii starcza mi tylko na obserwowanie Córci. Nie wiem czy to kwestia dnia oderwanego od moich dotychczasowych aktywności czy samych ćwiczeń???
Mądre rehabilitacyjne głowy dumają nad moim dziwnym stanem - gorszym z dnia na dzień.
Wychodzi, że są dwie najbardziej prawdopodobne przyczyny... Przetrenowanie lub tajemniczy syndrom sznura, który nieco komplikowałby moje dochodzenie do akceptowanej przez trzydziestotrzylatkę sprawności :$

Do dziś cieszyłam się, że chemia łagodnie potraktowała moje brwi i rzęsy...
Jakiś spóźniony zapłon... Cholera jedna!



sobota, 9 maja 2015

120. Ene due rike fake...




Pamiętam pewną sytuację.
Jakby zdarzyła się wczoraj, choć minęło kilka lat. Z pozoru kompletnie bez znaczenia, nie powinna wryć się w moją pamięć.
A jednak wryła i teraz czasem o sobie przypomina...
Jestem w pracy. W pokoju mam koleżankę. Każda dłubie w swoim komputerze. Radio rozprasza panującą ciszę. Chcąc nie chcąc czasem coś do ciebie dotrze...
Trwa rozmowa dotyczącą raka. Ktoś z przemawiajacych stwierdza, że wkrótce co czwarty polak zachoruje na raka.
Wówczas nasza firma zatrudniała pięć osób.
Mówię do J....
Zobacz, to znaczy, że przynajmniej jedno z nas tutaj "złapie" to gówno...
Ene...
Due...
Rike...
Fake...

Nie przyszło mi wtedy nawet do głowy, że to będę właśnie ja.
A nawet jeśli... na pewno nie za nadchodzącym zakrętem...
A jednak...

Strzeżcie się.
I błagam, badajcie!
Ręka na pulsie!

czwartek, 7 maja 2015

119. Łupie mnie w kręgosłupie!



Może przyczyną było porwanie się na raptem 1,5 kilometrowy spacer...
A może próby wzięcia Córci na ręce z pomocą jednej ręki i jednego biodra...
Czort jeden wie...

Kontynuuję walkę z moją łapą. Paskudna...nie chce współpracować i dać się na nowo oswoić. Do tego bezczelnie odmawia powrotu do należytej ruchomości.
Chyba ucieknę się do szantażu amputacją...
Myślicie, że pomoże??

środa, 6 maja 2015

118. I'm lovin'it....


... a co...?
Dzisiejszy hispat, potwierdzający całkowitą remisję!!!!
Zero
Zero
Zero...
komórek nowotworowych

Jak to jest być świadkiem cudu...?
;-)

bossski Justin śpiewa z zachwytu!!!


Ps. W związku z powyższym cholerna Astra Zeneca podziękowała mi za udział w badaniu z użyciem olaparibu.
Ich strata!

wtorek, 5 maja 2015

117. Musisz się trzymać!... Gówno prawda!!! Nic nie MUSZĘ!

Rybeńka, z którą nawzajem się podglądamy ;) wrzuciła wczoraj na swojego bloga wypowiedź księdza Kaczkowskiego.
Nie wiem czy mądrą czy nie, nie mnie to oceniać.
Wiem jedno... ta wypowiedź jest absolutnie wyrwana z mojego umysłu i serca. Zgadzam się z każdym słowem księdza Jana w tym temacie.
Pragnęłabym, aby każdy zdrowy usłyszał od ciężko chorego jak właściwie rozmawiać z chorym.
I umiał to przenieść w życiowe sytuacje.

Amen.




Od poniedziałku zaczynam rehabilitację w COI.
Istnieje podejrzenie, że przeforsowałam się ćwiczeniami, stąd moje znaczne pogorszenie formy...

...i treści ;-)

zapowiada się pot i łzy...

poniedziałek, 4 maja 2015

116. Jestem wolna!

- czy TO będzie bolało? - pytam z lekką obawą podczas gdy Pani Kasia zwana opatrunkową rozszywa mój dren...
- hmmmm... A teraz coś boli?
- na razie nic nie czuję
- to dobrze, bo już prawie go wyjęłam!!

Pani Kasia, troskliwą opieką na oddziale chirurgii onkologicznej, rehabilituje się po tym jak kilka tygodni temu pobierając krew do przedoperacyjnej analizy zrobiła mi siniaka ;-)

Niestety ruchomość mojej ręki pogarsza się dosłownie z każdą godziną :-S nasila się za to ból, sztywność, szczypanie, swędzenie, palenie...
Mam nadzieję, że jutro rehabilitantka rozwieje moje obawy co do tego beznadziejnego stanu i orzeknie że to całkiem normalne...

niedziela, 3 maja 2015

115. Rozdwojenie jaźni

Ktoś zakręcił mój limfatyczny kranik!!!
Myślałam, że polegać to będzie na powolnym zmniejszaniu ilości, a tu taka niespodzianka! :-D

Poza tym odczuwam silne rozdwojenie jaźni.
Chciałabym teleportować się w czasie
tak gdzieś ze trzy lata w przyszłość
i mieć pewność, że padalca już nie ma
Oddychać bez tego głazu na piersi
I cieszyć każdą chwilą bez natarczywej myśli, że już jest po mnie

Z drugiej strony jeśli miałoby się okazać, że to nie koniec mojego stracia
Że to była jedynie pierwsza, najłatwiejsza runda...
Chcę na zawsze zostać tu i teraz
Z głazem na piersi i natarczywymi myślami
Ale jednak z nadzieją...

sobota, 2 maja 2015

114. Mieć sraka

Dowiadujesz się, dostając obuchem w łeb.
Płaczesz dużo i bardzo mokro...
rozpaczając nad utraconym życiem
nad złamanymi marzeniami
zawiedzionymi planami
Przeszłością
Teraźniejszością
Kończącą się rychło przyszłością

W końcu przychodzi moment opamiętania
Tak nie można
Muszę walczyć
Opanować emocje
strach
Nie dać się pokonać

Z nowymi siłami stajesz do walki choć wiesz, że twoim przeciwnikiem jest podstępna szuja, która nie przestrzega żadnych zasad
Odkrywasz w sobie pokłady nadziei, energii, sił
Korzystasz z nich do dna

Wszyscy w okół dziwią się skąd masz tyle sił, tyle odwagi by nie zwariować...
Dopingują "walcz, nie poddawaj się! " wiec wciąż walczysz!

Coraz częściej zaczynasz jednak dostrzegać w lustrze pęknięcia w tej uśmiechniętej masce bohatera...
W szczelinach pęknięć widzisz..
Ból
Żal
Złość
Poczucie niesprawiedliwości
Zazdrość
I oczy ziejące nieprzytomnym strachem
Dziwisz się...
Jak ludzie mogą tego nie zauważać?
Dlaczego wmawiają ci, że jesteś nieustraszona, niepokonana, że dasz radę
Często sama wierzysz w to całą sobą...

Mimo wszystko starasz się przeć do przodu
Jak taran
Ale tak na prawdę wesz, że robisz to bo nie masz po prostu innego wyjścia
Wepchniąto cię na drogę, która jest jednokierunkowa i nie ma z niej odwrotu

I czasem tylko, w momencie słabości,
ten sam nieprzytomny strach toczy ci pod powieką jedną jedyną łzę
o smaku żalu
kolorze złości
bolesnym dźwięku
że nic nie jest jak przed chwilą
Łza oszustka
wcale nie jest samotnym wentylkiem, który przyniesie ci ulgę w cierpieniu
Ma całe morze
Ocean
Wodospad
słonych sióstr
I już nie umiesz ich powstrzymać przed rozlaniem z głośnym zawodzeniem...
Zalaniem twojego złamanego świata
Zatopieniem tratwy na której dryfujesz
a która jeszcze przed chwilą wydawała ci się niezatapialnym statkiem

Od jutra znów wsiadasz na tą karuzelę
Chcąc nie chcąc
Musisz...
Po prostu nie masz wyjścia
Nie ma żadnego znaczenia że tak na prawdę jesteś kłębkiem strachu
a twój spokój to jedynie przywdziana maska
by życie wciąż przypominało stary dobry porządek
życie zgubione gdzieś wczoraj...



piątek, 1 maja 2015

113. Milczenie owcy

Powinnam chyba kontynuować milczenie jeśli nie chcę za bardzo jęczeć na blogu...

Od kilku dni tracę coraz bardziej ruchomość ręki. Najgorzej, że dzieje się to mimo iż solidnie pilnuję się z ćwiczeniami.
Nasila się też bolesność i zwiazana z tym beznadzieja odczuwana przez umysł.
Bardzo słabo śpię, budzę się w średniej kondycji. Bardziej umęczona bólem niż wypoczęta. W ciągu dnia troszkę się naprawiam, ale od popołudnia znów wpadam w jakąś cholerną tendencję spadkową. I tak koło się zamyka...

Aby odmienić swój nastrój wymyśliłam sobie na jutro odwiedziny u cioci.
Niestety jakieś 60 km od mojego miejsca zamieszkania i już obawiam się o swoją kondycję po tak szalonej wycieczce...
Jedna z ostatnich moich wycieczek w te strony skończyła się próbą przedwczesnego porodu :-/