poniedziałek, 28 września 2015

187. Rozdarta jestem

Ano.
Rozwiał się mój niepokój, że nie znajdzie się już dla mnie miejsce w firmie, której pracowałam zanim urodziłam Córkę.
Nie tylko miejsce się znalazło lecz pojawiła się niespodziewanie również pilność mojej obecności na nowo tworzonym stanowisku.
Stąd porzucam etat całodobowej mamy.
Cześć mnie cieszy się bardzo z powrotu do starych, choć nowych obowiązków, otwierających się przede mną nowych wyzwań zawodowych. Wracam na stare, bardzo lubiane śmieci.
Z tarczą.
Zdrowa.
Niepokonana.
Silniejsza niż kiedykolwiek.

Lecz serce po cichu płacze, że kończy się coś wyjątkowego.
Czas, który nigdy już nie wróci.
I choć pierwsze lata mojego macierzyństwa w pamięci na zawsze już będą naznaczone widmem mojej choroby był to dla mnie prawdziwie piękny okres.
Wciąż ciężko pogodzić mi się ze świadomością, że nigdy się już nie zdarzy...



poniedziałek, 21 września 2015

186. Sportowe endorfinki



Jeszcze dwa miesiące temu idiotyczne wydawało mi się twierdzenie, że sport może dawać istotne poczucie przyjemności, porównywalne do spałaszowania tabliczki ulubionej czekolady.
A jednak! 
Endorfinki się wydzielają!
Endorfinki mają MOC!!!!! 
Potwierdzam prawdziwość tej dziwnej tezy.
Rower kochałam od bardzo dawna.
Pływanie pokochałam od nowa.
Zaczyna mnie wciągać stepowanie na stepperku ;-)
Tą przemianę należy zaliczyć do zdarzeń z gatunku cudów ;-)

Dorota, dziękuję za Twoją nieustępliwość we wmawianiu mi, że da mi to radość i zdrowie!! Umiesz mobilizować :-*

piątek, 18 września 2015

185. Dooooktoooorzeeee....

Czy to nieuleczalne???

A poza tym zaczynam się zastanawiać jak krótka stanie się moja doba gdy wrócę do pracy jeśli teraz jest o jakieś 10 godzin przymała... A ten czas nastąpi już prędzej niż planowałam ;-) ale o tym inną razą...

poniedziałek, 14 września 2015

184. Zagwozdka

Deliberuję czy mąka razowa nie nadaje się do ciasta drożdżowego
czy też...
powinnam wreszcie zaakceptować brak piekarniczego talentu

A to feler...


czwartek, 10 września 2015

183. Komunikacja



Można zmarznąć do szpiku kości. Ale czy można się zachwycać do szpiku kości?
Mnie zachwyca każdego dnia coraz to wyższy poziom naszej komunikacji. Możliwości jakie ze sobą niesie...

Budzimy się jak zwykle już w jednyn łóżku, w tej samej chwili. Moja mała Myszka wtula się we mnie i wita z promiennym uśmiechem. Nagle zauważa pewien szczegół w moim wygladzie i od razu werbalizuje:
- Łoooooł!!! Niowy pizian!!!!

Innym razem... Nocą budzi się z krzykiem w łóżeczku przytulonym do naszego małżeńskiego łoża:
-Boję się boję się!! Mamooooo!
Wyciągam ją szybko do nas. Przytulam mocno.
- oj juś dopś...
Tu wyczuwam szczyptę manipulacji... ;-)

poniedziałek, 7 września 2015

182. Nad czym płakało dziś niebo??

Może ze wzruszenia, że marzenia mogą się urzeczywistniać???
Przynajmniej czasem...

Jako, że usypiam na siedząco nie rozpisuję się. Za to wklejam dowody mojeg zwycięstwa i chwały ;-)



Jutro cały dzień przyjmuję kongraty!

środa, 2 września 2015

181. Supergirl

Pierwsze badania kontrolne za mną (reszta w przyszłym tygodniu).
Umawiając się na nie w maju byłam wciąż jeszcze najzwyklejszą w świecie kobietą, przynajmniej jeżeli chodziło o zawartość "kobiecych narządów".
Miły pan doktorek zdziwił się bardzo, kierując mnie na USG "dołu", że niewiele jest tam do oglądania... ale mimo to kazał zajrzeć. Podglądanie potwierdziło, że jestem bardzo! bardzo nudną! pacjentką i nic ciekawego ni zaskakującego w sobie nie kryję ;-)
Hispat jajników pokazał zaś, że rak zdążył chapsnąć jedynie pierś. Oficjalnie już cieszę się, że wyprzedziłam dziada o krok!
Choroba, z którą udało mi się wygrać, ale też odzyskanie kontroli w walce o moje życie sprawiło, że czuję się jak niepokonana SUPERGIRL! Fajne to uczucie.
Taaaaak, fajne....

przykro mi gdy uświadamiam sobie, że to nie zawsze się tak kończy. Buntuje się moje serce i umysł ;-(


180. To co dobre szybko się kończy

Oto jestem znów w domu. Miło było oderwać się od zwyklej rzeczywistości. Odpocząć od codziennych obowiązków. Spędzić czas z rodziną.
Ale jak już tytuł posta głosi... to co dobre szybko się kończy.
Wsiąkam na dobre w swoje domowe obowiązki. Odczuwam jakby syndrom gniazdowania. Ciąża wykluczona więc może to oddech jesieni na karku popycha mnie do tych przedziwnych przedzimowych porządków???

Tymczasem od jutra zaczynam kontrolne badania na onkologii. Jestem niesłychanie spokojna w odczuciu pewności, że będzie dobrze.
Niemniej (!!!!) dobre fluidy nie zaszkodzą ;-)

A na pożegnanie lata...