środa, 29 lipca 2015

171. Fryzjerska korekta

Powoli zmuszam się do ogarnięcia spraw przed piątkowym wyjazdem.

Jak przystało na sanatoryjną kuracjuszkę odwiedziłam też fryzjera co by zrobić się na bóstwo.
Będę miała rwanie jak nic!!!!! ;-)
Śmieszne to było "cięcie" trwające jakieś 3 minutki. Śmiałyśmy się z moją fryzjerką, że nawet cięciem nazywać się nie może, co najwyżej drobną korektą tego co wyrosło po chemii.
Nie ziściło się marzenie o rudych lokach.
Ale bardzo nie roz....paczam ;-)





16 komentarzy:

  1. Nawet mała korekta u fryzjera poprawia nam samopoczucie:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam moją pierwszą wizytę u fryzjera po chemii
    to był czad!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co wyczadowałaś? irokeza? ;-)

      Usuń
    2. taaa
      pokryłam siwiznę czarnem kolorem, czego taka gufniara jak Ty nie zrozumnie

      Usuń
    3. rzeczywiście siwizna się mnie nie ima!

      Usuń
  3. Rwanie będzie jak nic! W sanatorium bez tego ani rusz! ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no na fajfach w Ciechocinku??????????????????? baaaa!!!!!!!!!

      Usuń
    2. i na deptaku! :)))))))

      Usuń
    3. Odpoczywaj i wracaj do formy
      :**

      Usuń
    4. a panna Krysia, panna Krysia
      szlała na turnusach nie od dzisiaj :pp

      Usuń
    5. I basisty rozmarzony wzrok...coś tam,coś tam:)

      Usuń
  4. I baw się tam dobrze :-)...
    Netka

    OdpowiedzUsuń