Podstawową upierdliwością cudownego zabiegu laparoskopii jest fakt, że trzeba nadmuchać pacjenta dwutlenkiem węgla, którego po zakończeniu dłubania w brzuchu nie da się do końca usunąć.
Przez następne dni gaz krąży pomiędzy przeróżnymi organami dając uczucie kolek w niespodziewanych lokalizacjach.
Podczas tej niekończącej się wędrówki musi się wchłonąć do jelit i zostać wydalony w sposób... hmmmm... bardzo naturalny ;-)
Wobec powyższego i słabego oddawania gazu we wspomniany sposób... czuję się jak w dziewiątym miesiącu ciąży, z brzuchem nadętym od dziwnego ciśnienia.
Marzę o porządnym... spompowaniu ;-)
i jeszcze o wyjęciu kłujących szwów z obolałego pępucha!
Posłuchajcie mojej propozycji. Od kilku dni chooooooodzi mi TO TO po głowie i wydaje mi się nieprawdopodobne, że mógłby nie spodobać się komukolwiek ;-)
Iduś,życzę Ci porządnego pyrkania:)))jak to mój dziadek mawiał "gdyby nie ten dech,to by człowiek zdechł":-)-coś w tym jest.. Zeby te gazy trafiły na odpowiednia drogę!!
OdpowiedzUsuńUtworu posłucham,jak tylko kompa włączę
Trzymaj się Kochana i pyrkaj ile wlezie!!
:*
Dobrze, ze nas oswiecilas tym dwutlenkiem wegla.Ja i bez tego czasem mam takie bolesne jelita, ze nie moge chodzic normalnie (ostanio bylo to na Boze Narodzenie ) i wtedy klade sie na podlodze lub na czyms twardym na brzuchu i tak sobie leze jakis czas (sama) az sie odazuje ;-)
OdpowiedzUsuńszybkiego powrotu do zdrowia :*
troll
ps.najwazniejsze, ze ranka dobrze sie goi !
ranki to jak na psie! ;-)
UsuńSzybkiego powrotu do sprawności :*
OdpowiedzUsuńwizualizuję sobie to pozbywanie się nadmiaru gazu :pp
OdpowiedzUsuńI niech się goi :*
OdpowiedzUsuń