Dowiadujesz się, dostając obuchem w łeb.
Płaczesz dużo i bardzo mokro...
rozpaczając nad utraconym życiem
nad złamanymi marzeniami
zawiedzionymi planami
Przeszłością
Teraźniejszością
Kończącą się rychło przyszłością
W końcu przychodzi moment opamiętania
Tak nie można
Muszę walczyć
Opanować emocje
strach
Nie dać się pokonać
Z nowymi siłami stajesz do walki choć wiesz, że twoim przeciwnikiem jest podstępna szuja, która nie przestrzega żadnych zasad
Odkrywasz w sobie pokłady nadziei, energii, sił
Korzystasz z nich do dna
Wszyscy w okół dziwią się skąd masz tyle sił, tyle odwagi by nie zwariować...
Dopingują "walcz, nie poddawaj się! " wiec wciąż walczysz!
Coraz częściej zaczynasz jednak dostrzegać w lustrze pęknięcia w tej uśmiechniętej masce bohatera...
W szczelinach pęknięć widzisz..
Ból
Żal
Złość
Poczucie niesprawiedliwości
Zazdrość
I oczy ziejące nieprzytomnym strachem
Dziwisz się...
Jak ludzie mogą tego nie zauważać?
Dlaczego wmawiają ci, że jesteś nieustraszona, niepokonana, że dasz radę
Często sama wierzysz w to całą sobą...
Mimo wszystko starasz się przeć do przodu
Jak taran
Ale tak na prawdę wesz, że robisz to bo nie masz po prostu innego wyjścia
Wepchniąto cię na drogę, która jest jednokierunkowa i nie ma z niej odwrotu
I czasem tylko, w momencie słabości,
ten sam nieprzytomny strach toczy ci pod powieką jedną jedyną łzę
o smaku żalu
kolorze złości
bolesnym dźwięku
że nic nie jest jak przed chwilą
Łza oszustka
wcale nie jest samotnym wentylkiem, który przyniesie ci ulgę w cierpieniu
Ma całe morze
Ocean
Wodospad
słonych sióstr
I już nie umiesz ich powstrzymać przed rozlaniem z głośnym zawodzeniem...
Zalaniem twojego złamanego świata
Zatopieniem tratwy na której dryfujesz
a która jeszcze przed chwilą wydawała ci się niezatapialnym statkiem
Od jutra znów wsiadasz na tą karuzelę
Chcąc nie chcąc
Musisz...
Po prostu nie masz wyjścia
Nie ma żadnego znaczenia że tak na prawdę jesteś kłębkiem strachu
a twój spokój to jedynie przywdziana maska
by życie wciąż przypominało stary dobry porządek
życie zgubione gdzieś wczoraj...
Jestem przy Tobie
OdpowiedzUsuńjestem przy Tobie czy tego chcesz czy nie,
tą drogą podążam za Tobą,
idziemy razem krok w krok,
czasem za Tobą,
innym z boku..
na świeczniku jak wolisz też mogę być ...
Jestem z Tobą to pewnie wiesz,
w masce czy bez prze de mną nie ukryjesz się
Ja wszystko widzę,
Ja wszystko wiem,
maska to blef nie oszukasz mnie!!!
pamiętaj zawsze
Ja w sercu i duszy Cię mam!
Kocham CIę!!!
W masce czy bez!!!
Bardzo piękne .Pozdrawiam całą Waszą rodzinkę i życzę Wam dużo miłości w tej trudnym dla Waszego związku czasie .Zosia
UsuńPrzytulam Cię mocno! :*
OdpowiedzUsuńTulam <3
OdpowiedzUsuńmilcze.....z niemocy
OdpowiedzUsuńtroll
....to ja troll jeszcze raz,
UsuńCicho serce, nie krzycz już więcej
Cicho serce, nie łkaj więcej.
Wiem, że boli, dławi i dusi.
Uspokój się już, proszę
Pełne goryczy nieszczęść jest życie,
przecież dobrze wiesz.
Nie krzycz już serce, proszę
Łzy osusz pozostałą kruszyną miłości,
światełkiem nadziei, co w dali świeci.
Kiedyś posmakujesz jeszcze szczerej radości
a teraz
Cicho serce, nie krwaw już, proszę
daj o sobie zapomnieć to boli.
nie dźwigaj kamienia smutku, żalu
ciężar wyrzuć z siebie,
idź precz draniu.
Łzy szczęścia
Mówią za siebie - dziękuję.
Łzy bólu
Mówią bezlitośnie - przestań ...
A ja wciąż mówię:
"Ukoję łzy bólu, łzami szczęścia.
W końcu będzie dobrze.
piękny i bardzo mądry wiersz .Zosia
Usuńnie znam słów aby ci pomóc utulić ten żal, ból, smutek.....
OdpowiedzUsuńa jednak prowadzę cię drogą modlitwy, tam..... gdzie jest zapisany twój LOS
nie wiadomo jaka bedzie ta droga, może nagle dojdziesz na rozdroże i pójdziesz tą właściwą ścieżka zdrowia....mam taka nadzieję że tak bedzie.
ale najpierw musisz przejść przez to piekło..... nie wiem dlaczego właśnie ty.....młoda, piękna kobieta....
musisz mieć NADZIEJĘ
Mieć nadzieję znaczy tworzyć, podczas gdy rozpacz jest zniszczeniem. Kto ma nadzieję, paraliżuje wątpliwość, unicestwia przygnębienie, sieje sukces - przygotowuje zwycięstwo. Zachowaj więc trochę światła na swój wieczór. (N. Salvaneschi)
przytulam mocno Ida <3
Idusiu,ta słona łza i jej siostry,choć prowadzą do zawodzenia,przynoszą ukojenie..wylewasz w nich swój strach,ból..Gdzieś tam na dnie serca pozostaje nadzieja,miłość Twoich bliskich,wiara wszystkich nas,że wygrasz tę wojnę.Bo tak będzie!!
OdpowiedzUsuńJestem i przesylam :***
Ida
OdpowiedzUsuńpięknie to ujęłaś w słowa. ...
jak ja nie lubię tego ALE TY JESTEŚ DZIELNA! !!
Ściskam mocno.
Rybenko czujesz to prawda? choćby nie wiem jak się starać nie można tego z boku pojąć... Trzeba się znaleźć w.samym środku tego cyklonu...
Usuńoj czuję
Usuńrzeczywiście, bez zajrzenia w ten cyklon niewiele sie zrozumie
szykuję posta o tym, jak rozmawiać z chorymi
znaczy Ks, Kaczkowski powie
słucham ks Kaczkowskiego i uczę się.
UsuńPrzykro mi, że nie wiem co powiedzieć:(
żadne słowa nie oddadzą tego, co czuję, a wiem, że niewiele wiem.
Sciskam
to tak jak ja , zgadzam się z Tobą Miśka w 100 % ,Ida a co do maski , każdy z nas też nosi maskę w pracy , wsród znajomych i zrzuca ją dopiero jak jest sam .buziaki .Gosia
UsuńIduś,zainteresuj się korzeniem mniszka lekarskiego.Czytałam ,że potrafi cofnąć nawet przerzutowego raka.Niech Cię błogosławi i strzeże nasz Święty Bóg:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ale nie bardzo wierzę w medycynę niekonwencjonalną...
UsuńJa tylko przekazuję to co wyczytałam i absolutnie nie sugeruję Ci abyś oparła swoje leczenie na korzeniu mniszka lekarskiego:)
UsuńDobrego dnia kochana dla Ciebie i Twojej Rodzinki:)
Szachy
OdpowiedzUsuńI znowu dłońmi zakrywasz twarz
tracisz pole
na życia szachownicy
lecz jeszcze przed sobą
wiele ruchów masz
a wynik rozgrywki
nieprzesądzony
obetrzyj łzy
stań z dumnie podniesioną głową
za nic miej chichot losu
bez względu na wynik
zwycięstwo
w kieszeni masz
bo Pan powiedział:
"Ja będę z tobą"*
*Księga Wyjścia 3,12
A On powiedział: Ja będę z tobą
/Bogumiła Dmochowska/
Ida, Kochanie...nie da się żyć okłamując samej siebie...to od zrzucenia maski przed samą sobą trzeba zacząć. Uzmysłowić sobie swój strach i uczucia żalu, rozpaczy, samotności. Zaakceptować je i pozwolić popłynąć łzom...niech oczyszczą emocje. Masz prawo się bać, złościć, czuć bezsilność...Pozwól sobie na taką chwilę. Zaakceptuj siebie - kruchą i okaleczoną...weź lustro, spójrz sobie głęboko w oczy i powiedz: Kocham cię Ida! Kocham cię taką jaka jesteś...i pozwól wtedy odejść strachowi, obawom. Poczuj moc miłości, nabieraj siły z akceptacji siebie...to nie Twoja wina że los Cię okrutnie doświadczył, nie wiń się za to. Patrz w swoje oblicze w lustrze i powtarzaj: Kocham siebie i akceptuje siebie taką jaka jestem.Jestem wartościową osobą, zasługuje na na szczęście i zdrowie. Jestem bezpieczna,wszystko jest dobrze.
UsuńMoże w pierwszej chwili moja rada wyda Ci się dziwna i głupia- ale zapewniam Cię że jest szczera, sprawdzona i skuteczna.
Z perspektywy trzech lat mojego życia z rakiem widzę że największe spustoszenie powodował we mnie strach i...brak akceptacji swego okaleczonego ciała, przebieranie maski walecznej kobiety. Wypierałam z świadomości te wszystkie uczucia. Moje ciśnienie zaczęło szaleć, czułam się jak zbity pies. Dopiero wtedy gdy stanęłam przed sobą w prawdzie - paradoksalnie odzyskałam MOC, wiarę i siły do walki. Ida, widzę że Ty zaczynasz też to sobie uświadamiać - świetnie- popracuj ze swoimi emocjami - będziesz zdziwiona jak wiele Ci to da siły gdy uzmysłowisz sobie że tak naprawdę bardzo dużo zależy tylko od Ciebie. Odzyskasz grunt pod nogami. Umysł to potęga. Dam Ci przykład. Przez kilkanaście lat brałam dużą dawkę leków na nadciśnienie. Lekarze mówili że muszę je brać do końca życia. W trakcie chemii potwornie wymiotowałam. Któregoś dnia doszłam do wniosku że bez sensu łykanie tych tabletek skoro zaraz je zwracam. W tym czasie już pracowałam nad swoim lękiem i reakcjami. Odstawiłam leki na nadciśnienie. Uwierzyłam że są mi niepotrzebne. Nigdy w życiu nie miałam tak dobrego ciśnienie jak obecnie. Od dwóch i pół roku mam idealne ciśnienie krwi bez tabletek. Ale to dzięki temu że pracuję ze swoimi emocjami. Wcześniej żyłam w pędzie. Nie miałam czasu dla siebie - dla innych ludzi zawsze, dla siebie nie. To był błąd.Zgubiłam sama siebie, a gdy przyszedł rak - paraliżował mnie lęk i winiłam siebie (podświadomie) za to co mnie spotkało.
Dzisiaj czuję że zapanowałam nad własnym życiem - odnalazłam siebie
Przestałam się bać - skupiam się nie nad tym co utraciłam, a nad tym co mogę i przede mną. Żyję. Cieszę się tym- dopieszczam sama siebie. A uwierz nie było mi łatwo. Nie mam wsparcia w mężu. Nie zaakceptował mojej choroby, okaleczenia. Jest teraz obok, przestałam być dla niego kobietą. Ty wnioskuję masz to wsparcie - to bardzo dużo. Ale i tak kluczową rolę odgrywa by wspierać samą siebie.
Nie znam Ida Twojej sytuacji - może warto rozejrzeć się za dobrym psychoonkologiem, jeśli masz taką możliwość? Ja radzę sobie sama i wierzę że i Ty znajdziesz swoją drogę. Z całego serca Ci kibicuje ❤ pozdrawiam serdecznie z darem modlitwy ❤
:-*
UsuńCzy to możliwe nie bać się że to nie koniec choroby??
Wydaje mi się to kompletnie nierealne...
Ida , strach niestety pozostanie na cale zycie ..teraz zalezy od Ciebie czy bedziesz umila ten strach zneutralizowac ;-) by zaczac zyc od nowa, na nowo, inaczej ..to moja opinia i nie musisz sie z nia zgacac ale dobrze, ze poruszasz ten bolesny temat;; czesto temat tabu !
Bogusiu a Ty na serio wogole nie czujesz strachu ? strasznie jestes pozytywna, suber babka z Ciebie ♥ tylko pozazdroscic takiego nastawienia ;-)
dodam link co na to psycholog
http://tv.se.pl/poradniki/jak-psychicznie-poradzic-sobie-z-diagnoza-raka,7838/
trolll
Wiem że można zapanować nad strachem. I trzeba. Bo czym on właściwie jest? Tak naprawdę to tylko naszą negatywną myślą. Gdy uświadomisz sobie że to Ty kreujesz swoje myślę, że masz wpływ na to jakimi myślami i emocjami się otaczasz- wtedy możliwe jest sobie z nim poradzić.
UsuńTrollu, to prawda że od zawsze mam jakąś wewnętrzną pogodę ducha - ale też to praca którą przerabiam sama ze sobą przez ostatnie trzy lata. Nie mówię że całkowicie pozbyłam się strachu. Nie, i mnie zdarza się poczuć czasem mroźny oddech na plecach. To chyba normalne - jestem zwykłym człowiekiem. Ale - nauczyłam się radzić z tym uczuciem, oswoiłam strach. Gdy zaczyna mnie nękać uświadamiam sobie że on jest zależny ode mnie - moich myśli, nastawienia. Że ode mnie zależy czy pozwolę mu mną zawładnąć, czy będzie musiał zniknąć. Bardzo w tym pomaga świadomość swojego ciała. Gdy rozumiemy je i mechanizmy jakie nim rządzą - to wtedy łatwiej nad nim i psychiką ( jesteśmy wszak jednością) zapanować. Dlatego min proponowałam Idzie relaksację. Gdy posiadamy umiejętność radzenia sobie ze stresem, potrafimy wpływać zarówno na swoją psychikę jak i na ciało przez np odpowiednie ćwiczenia, oddychanie.
Naprawdę wiem co mówię bo sama tego doświadczyłam.Na początku mój lęk przed chorobą i śmiercią tak mną zawładnął że nie byłam w stanie wyjść sama z domu, taką miałam nerwicę. Przepisane psychotropy po tygodniu wyrzuciłam bo tylko pogarszały mój stan. Pomogło mi stanięcie w prawdzie przed samą sobą, ogromne pragnienie życia ( którego przecież Idzie nie brakuje)trochę ziół i codzienna praca nad sobą wspomagana wiarą że choroba to nie kara, że Bóg mnie kocha...jak samo moje imię wskazuje...i że czas choroby to czas na zmiany, na odnalezienie siebie. Dzisiaj gdy zdarza mi się słabszy dzień ( bo np. dokuczają kości, czy boli ręka bo ją nadwyrężyłam)potrafię sobie w miarę szybko poradzić z zniechęceniem czy złym humorem, bo wiem że na swoje własne myśli mam wpływ w przeciwieństwie np do takich spraw jak termin wizyty u specjalisty czy jakieś obiektywne przeszkody. I jeszcze jedno. Fizyczna bliskość, dotyk. To jest bardzo ważne. Okazujcie sobie czułość. Ja mam tutaj deficyt który boleśnie odczuwam. Ale i na to znalazłam lekarstwo w postaci mojego futrzastego przyjaciela. Cudownie jest gdy wracam do domu zobaczyć jego radość, poczuć małe bijące szybko serduszko, zanurzyć dłonie w miękkim futrze. Toffi wzięłam ze schroniska zaraz po chemii i radioterapii. Oboje ratujemy sobie życie. On dając mi codzienną dawkę ruchu i bezwarunkową miłość - ja dając mu dom i swój czas. Życie jest cudowne! Strach nie pozwala tego dostrzegać...ale od ciebie zależy kontrola nad nim.
Bogusiu ! jestes madra kobieta :) czerpie z Twojego bloga wiedze na temat roslin i natury. Znam osobe, ktora po ciezkich przezyciach zdrowotnych i strachu o zycie,, juz "po" wszystkim ciagle plakala i widziwala wszystko na czarno. Po prostu nie umiala juz zyc jak kiedys .Jedynie co jej pomoglo to tabletki antydepresyjne nowej generacji tzn co uwalniaja hormony szczescia serotonine i dopamine.Dzieki temu lekowi ta osoba po roku czasu stanela na nogi!!! Wiec pomyslalam o Idzie, ze moze ona powinna skonsultowac to z lekarzem byc moze sama nie za bardzo potrafi sie zrelaksowac.(ja sama zreszta tez w tym jestem noga .) Wiadomo, ze ciagly stres nie sprzyja chorobie nowowtworowej.
UsuńBoguska, masz piekna dusze, bardzo Ci kibicuje i mysle, ze wiara czyni cuda i chcalabym opanowac choc polowe tego spokoju ducha co Ty ♥♥♥ :**
Swiadomosc w chorobie , tez wazna sprawa.Ja kiedys myslalam, ze zwierzeta pod tym wzgledem maja lepiej od ludzi, po co nam ta cala swiadomosc ? przez ta swiadomosc homo sapiens maym dolki i stresy np. swiadomosc zdrady, swiadomosc choroby itp. swiadomosc boli . nieeee dziekuje
WOLE BYC NIESWIADOMYM TROLEM ;-)