Ważne informacje czyli strony bloga

poniedziałek, 29 czerwca 2015

152. Mam farta

... do ludzi ;-)
Dzięki cudownemu zbiegowi okoliczności i działaniom przemiłej Pani ZUSowej dostałam zamianę sanatorium!!!

Pierwszą opcją był dolny Śląsk, a żeby było (nie)weselej... 29 października (do tego czasu to już sama bym się wyrehabilitowała ze trzy razy...)
Opcją teraźniejszą jest mój ukochany Ciechocinek... 31 lipca ;-)

Podkreślę, że była to operacja N I E  R E A L N A do zrealizowania, biorąc pod uwagę kompletny brak onkologicznych miejscówek zusowskich na ten rok.
Cudowny zbieg okoliczności polegał na tym, że w dniu, którym zadzwoniłam do ZUSu z błaganiem o Ciechocinek, przyszła rezygnacja jednej pacjentki z wyjazdu do Ciechocinka. 
Godzinę po moim telefonie...
Fart chciał, że trafiłam na przemiłą Kobitkę, która nie mając moich danych wydzwoniła wszystkie telefony, które do niej kierowano, aby w końcu mnie odnaleźć...

Chyba jednak mam trochę szczęścia w moim nieszczęściu ;-)


piątek, 26 czerwca 2015

151. "...proszę raczej rozstać się z tą myślą"

Ekspert Amazonek rozwiała moje nadzieje na ucieczkę przed przedwczesnym samobójstwem kobiecości.
Męczy mnie to
i straszy
ale cóż...

let it go...

czwartek, 25 czerwca 2015

150. Paradoks

Od kilku dni cieszę się znów matczyną samodzielnością.
Wydawało się to nieosiągalne przed operacją, a po operacji tym bardziej...

Nic nie zmieniło się w kwestii zaleceń prewencji obrzęku limfatycznego ręki.
Zakaz noszenia Małej jest jak najbardziej aktualny. Zmieniła się chyba jedynie moja niepoprawna wiara, że mnie to nie dotknie.
Mimo ignorowania zalecenia... w niektórych sytuacjach.
Zaczęłam wychodzić z założenia, że na obrzęk się nie umiera...
Pomartwię się o to jutro... albo jak ręka mi spuchnie jak u słonia.
Aby troszkę się wybielić powiem jedynie, że nigdy nie zaniedbuję masażu limfatycznego i ćwiczeń (najczęściej ;-))

Gdyby nie rak i fakt, że zdecydowałam się leczyć na zwolnieniu lekarskim pewnie 50% takich sytuacji ...

[leniwe poranki]

[wygłupy na kanapie (i nie tylko)]
* widzicie tego prosiaczka przez przeźrocze butelki??? ;-)

[wszędzie razem]

... umknęłoby mi w natłoku dnia codziennego.

czyli, że... dzięki ci, drogi raku!!!???
hmmmm...


środa, 24 czerwca 2015

149. Boberek

Co roku, gdy nadchodzi lato
z niecierpliwością czekam na pachnące słońcem warzywka
słodziutkie malinowe pomidory
żółtą fasolkę szparagową
pachnący kalafior
cukrową cebulkę
młode ziemniaczki
ale ponad wszystko....
BÓB!
najlepszy... młodziutki, zielony, twardy

miał być na dzisiejszy lunch
nie wytrzymałam wczoraj i znalazł się w moim żołądku o 22:00
ale nic straconego, dziś pożarłam kolejną paczkę ;-)
przyznaję!
jedzeniu oprzeć się nie umiem...


wtorek, 23 czerwca 2015

148. Finito

Skończyłam.
Nie mogę uwierzyć, że to już...
a jednak...

na moje pytanie sprzed dwóch miesięcy jakimi badaniami (PET, błagam o małego PETcika lub choćby scyntygrafię kości!) poszukiwać teraz ewentualnej wznowy lub przerzutów usłyszałam, że moim diagnostą jest teraz czas, który mam jak najlepiej wykorzystać, zamiast doszukiwać się najgorszego

z perspektywy czasu sama teraz widzę, że nie chcę wiedzieć czy to już koniec mojej wojny o życie
chcę wierzyć, że brak niepojących objawów jest dobrym znakiem


powoli godzę się też z ostatnią decyzją
chyba najtrudniejszą decyzją mojego życia
układam sobie wszystko w głowie
by dzień po nie było nieopanowanej histerii pod tytułem "coooooojjaaaazrooooobiłaaaaammmm!?"
dostaje dużo ciepłych słów, że jestem dzielna, że tak trzeba
z jednej strony pomagają mi one
z drugiej... rodzi się w sercu bunt, że dokąd nie staniesz przed takim wyborem, nie wiesz jak bardzo on ciąży
sercu
duszy
głowie
nie jest łatwo, ale niech diabeł przekona się, że nie rzucałam słów na wiatr grożąc, że zrobię wszystko by żyć


u Taty, 2011
Tato, dziś właśnie zobowiązuję Ciebie byś ogarniał dyskusję z Ojcem w mojej sprawie...

niedziela, 21 czerwca 2015

147. Dysonans

wielki odczuwam.
Pomiędzy myślą, która wciąż jeszcze się pojawia w mojej głowie, lecz tak na prawdę jedynie cieniem dawnego przekonania jest...
... że swiat leży u moich stóp
... że mogę z niego czerpać garściami
... że moje życie zależy głównie ode mnie...

a tym jak jest od kilku miesięcy...

Za tym uczuciem idzie
niedowierzanie
zdziwienie
złość
żal
rozpacz
smutek

Czy kiedyś to minie?
Czy kiedyś zapomnę?

I jeszcze... bunt... Dlaczego??????

sobota, 20 czerwca 2015

146. Brrrrrrr!

Dzisiejszy chłód rozdygotał drzemiącego we mnie zmarźlaka.
A może to skumulowane radioterapeutyczne zmęczenie daje o sobie znać w ten sposób?
Zastanawiam się też czy doskwierająca
mi od kilku dni bolesność stawów jest raczej wynikiem naświetlań czy może opóźnionym działaniem chemii...
Zdarzyło się Wam kiedyś iść po chleb do sklepu, a kupić masło i mleko?
Ja właśnie w ten sposób porozmawiałam z moją "świetlaną" Doktorką na temat...
1. basenu
2. masaży
3. pilności owariektomii
... podczas gdy chciałam poprosić o coś na bolące stawy...

A może chemia uszkodziła mi rozum????

Ps. Czy mam spostrzegawczych Czytaczy, którzy znaleźli nową stronę z kalendarium mojej walki? ;-)


piątek, 19 czerwca 2015

145. Ślady na piasku

I wcale dziś nie będzie o spontanicznym wypadzie nad morze...

Kiedyś ta opowieść bardzo mnie wzruszyła, pewnie niektórzy z Was ją znają.
Ale nawet jeśli tak... i tak warto ją znów przeczytać...


We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną ;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko ?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”


Czy to uczucie samotności w chorobie jest wobec tego tylko złudzeniem?


wtorek, 16 czerwca 2015

144. Piłka w grze

Zwizytowałam Pana Ordynatora celem uzyskania informacji jak wygląda procedura kolejnego samookaleczenia, do rozważania którego zmusił mnie rak.
Spodziewałam się długiej procedury sprawdzania mojej poczytalności, a w najgorszym razie chociaż kolejki, która da mi czas...

(by się rozmyślić....?)
(...by zagrać za kilka lat z losem w rosyjską ruletkę o drugie dziecko....?)

- Jeśli jest pani zdecydowana. Wpisuję do zeszytu operacji i wsio! to co? piłka w grze?

Inny lekarz, szanowany profesor przestrzegał by nie podejmować decyzji pod wpływem strachu.
Zastanawiam się czy to w ogóle możliwe.
Cóż innego, jeśli nie strach o własne życie mógłby zmusić trzydziestoletnią kobietę do takiego kroku???
I czy kiedyś można być pewnym tej decyzji?

Piłka w grze...
następne starcie 9 lipca

owariektomia
brzmi łagodnie i niewinnie, wręcz poetycko
czemu więc rozlało pod moimi powiekami wiadra łez?
uczucie jakbym traciła resztkę siebie? jakbym traciła niepoczęte nawet dziecko? dziecko, na które nawet mogłam nigdy nie mieć szansy, po przeczołganiu przez dwie chemie na raz...

dokąd wszystko pozostawało w sferze planów było relatywnie łatwe do zniesienia
dziś, kiedy znam datę
nic nie jest już proste
grzebię nadzieje na swoje szczęście
choć celem jest przecież życie...
pokręcone to strasznie

Za wszelką cenę staram się wyryć w sobie słowa Pani genetyk...
"nie sztuką jest urodzić dziecko, sztuką jest je wychować..."

niedziela, 14 czerwca 2015

143. Konwersacja o włosach

Do mojego szescioipól latka przychodzi koleżanka.
Komplementuję jej piękne blond pukle...
- dziękuję Pani! Są aż do pasa! A Pani...????
- a ja obcięłam na krótko!
- Nie! Ja wiem dlaczego! Pani ma raka!
W małym szoku zbieram szczękę z trawy, a z huśtawki mój Chrześniak zrezygnowanym tonem komentuje...
- i niepotrzebnie ci mówiłem, bo to jest bardzo smutne i tragiczne...
Kurtyna.



sobota, 13 czerwca 2015

142. Klęska

Kolejny raz poległam z postanowieniem niejedzenia słodyczy.
Pół wieczoru robiłam wszystko by nie ćwiczyć (abstrahując od tego, że istotnie miałam sporo do zrobienia), a mega wielka czekolada Oreo w duecie z gorącą herbatką baaaardzo mi w tym pomogła.
Mam poczucie klęski
i winy

 lepiej pomyślę o tym jutro....

A dzień był przyjemny...






czwartek, 11 czerwca 2015

141. Strachy na lachy



12 naswietlań za mną.
Wychodzi nie inaczej, że jeszcze 8.

Często pytacie mnie jak się czuję...
Na chwilę obecną cieszę się, że prawie wszystko co czytałam na temat działań ubocznych u mnie się nie objawiło.
Jestem może troszkę zmęczona, kilka razy miałam całkiem znośne mdłości z niewielkim bólem głowy, zaczął się niewielki odczyn na skórze.
Właściwie najgorsza jest nasilająca się bolesność ręki, ale liczę, że to da się już po wszystkim wyrehabilitować.

Z powrotu na rehabilitację w trakcie naswietlań nici niestety. Zakaz masowania :-(


środa, 10 czerwca 2015

140. ZUSowska zagadka i śpiewająca poczwarka

Zagadka!
Dlaczego gdy spóźnisz się z płatnością składki do ZUSu na karku masz też odsetki, podczas gdy ZUS spóźnia się z płatnością zasiłku zasady są już inne...?
ZUS ma w dupie, że bank w którym masz stryczek na szyi w postaci kredytu hipotecznego nie przyjmuje tłumaczenia "srry, ZUS się spóźnia!"
Wnerwia mnie to.

Lubiłam "starą" Chylińską.
I "nową" też lubię.
Choć wielu obcesowo krytykowało jej przemianę, oskarżało ją o zdradę rocka... jakoś tego nie czuję, a wręcz czuję odwrotnie.


wtorek, 9 czerwca 2015

139. Taka kampania

Fajnie jest mieć piersi. 
Zawsze.


No właśnie... 
Fajnie było, ale się skończyło... 

Zachorowałam na swetr jak płaszcz. Ten, który miałam skończył się. Dokładniej mówiąc skłaczył kilkukrotnie. Za każdym razem ratowało go golenie. Aż pewnego dnia kolejny raz usłyszałam: "Ida... nie noś już tego swetra, jest okropny..."
Tak na prawdę po ciąży i krotkim romansie ze sterydami mam do wymiany całą garderobę.
Szkoda, że długaśny pobyt na 80% kasie zrujnował mnie skutecznie i możliwości brak...
Jak ja lubię zakupy...
A Wy?
Co ostatnio kupiliście tylko dla siebie!?

niedziela, 7 czerwca 2015

138. Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest

Znów mnie wessało...

ŻYCIE!

intensywne
słoneczne
towarzyskie
czasem nawet beztroskie
czasem z natrętną myślą, której nie chcę nawet powtarzać

tak bardzo
CHCĘ
Bóg jeden wie, że przyjmę wszystko
(już się tak z Nim ugadałam, co przyniosło mi pewien spokój)
ale...
tak bardzo chcę
jeszcze
więcej
bardziej
dłużej

Boże... jeśli i Ty mnie czytasz...
proszę...


Łatwiej pokazać niż opisać moje długołikendowe małe rzeczy, które niezmiernie mnie cieszyły...











Żadne z nas już nie pamięta,
Jak beztrosko biegły dni,
Wiele nam nie było trzeba,
Ja i Ty i długo nic.
Nie zadawaliśmy pytań, 
Nie prowadziliśmy gier,
Dziś kalkulujemy wszystko, 
Nie ma w tym szaleństwa, wiem. 
Co z tym możemy zrobić?

Budujemy nasz dom na piasku,
Cena nie gra roli dziś,
Kupiliśmy prawie wszystko, 
Ale wciąż nie mamy nic. 
Chcę pozbierać znowu myśli,
Słyszeć bicie naszych serc,
Widzieć ile szczęścia w sobie,
Kryje każda mała rzecz
Cie-szmy się z małych rze-czy, bo
wzór na szczę-ście w nich zapisa-ny jeest!

Między nami znów zaiskrzy,
Odnajdziemy blask i wdzięk,
Zakończymy smutny shopping
Sztucznych, galerianych szczęść.
I będzie jak dawniej,
Przestańmy się spieszyć, 
Zacznijmy od nowa,
Od tych małych rzeczy.

Budujemy nasz dom na piasku
cena nie gra roli dziś,
kupiliśmy prawie wszystko, 
ale wciąż nie mamy nic. 
Chce pozbierać znowu myśli,
słyszeć bicie naszych serc,
widzieć ile szczęścia w sobie,
kryje każda mała rzecz
Ciesz-my się z małych rze-czy, bo 
wzór na szczę-ście w nich zapisa-ny jeest!

I będzie jak dawniej, 
przestańmy się spieszyć, 
zacznijmy od nowa, od tych małych rzeczy. 138

środa, 3 czerwca 2015

137. Miła niespodzianka



Pani orzecznik okazała się przemiłą doktorką. Powątpiewając w zaplanowany przeze mnie trzymiesięczny powrót do sprawności orzekła mi pół roku świadczenia rehabilitacyjnego z wyjazdem do sanatorium :-D

wtorek, 2 czerwca 2015

136. Spowiedź

ale nie święta lecz zusowska...
Idę się jutro tłumaczyć dlaczego tak długo trwa moje leczenie, dlaczego nie gram bohaterki, która zdoła połączyć pracę na etacie, prowadzenie domu, wychowanie dziecka z takim drobnym katarkiem jakim jest rak i leczenie onkologiczne.
Pewnie gdybym nie miała wyjścia musiałabym dać radę.
Ale póki co nie musiałam i chętnie korzystałam z możliwości prowadzenia mojej prywatnej walki głównie w zaciszu własnych pieleszy.
Mam nadzieję, że jutro wyrażą laskawą zgodę abym mogła dokończyć swoje chorowanie w świętym spokoju, bez konieczności gonitwy pomiedzy szpitalami, a pracą.
A jak już wyzdrowieję... mogę tyrać aż do śmierci.
Byle nie przedwczesnej ;-)


Fajnie jest mieć znów włosy. Nawet jeśli przypominają co najwyżej niemowlęcy meszek...


poniedziałek, 1 czerwca 2015

135. Za krótka ma doba ostatnio

Przepraszam moich miłych Czytaczy za milczenie...
... oddawałam się rozpuście życia towarzysko-rodzinnego ;-)
... trwoniłam grosze na absolutnietegopotrzebuję wynalazki ikejowe i nie tylko...
... i wreszcie!!!! rozpoczęłam sezon rowerowy, choć jakby to powiedzieć... dupy nie urywam :-/
sił w nogach żałośnie mało
a ręka uparcie doskwiera szczególnie biorąc pod uwagę fakt przerwania rehabilitacji na czas naświetlań :-/